Ministerstwo Chorób przygotowało jednodniowe szkolenie on-line z obsługi respiratora kierowane do lekarzy.
Artykuł nie wspomina o tym czy podczas tego szkolenia również nabywa się uprawnienia do intubowania.
Załóżmy przez chwilę że zgłasza się na szkolenie lekarz ortopeda, siada przed monitorem rano i wieczorem wstaje jako certyfikowany operator respiratora.
Są również skrócone wersje tego szkolenia - okręgowa izba lekarska w Warszawie już w październiku 2020 roku zaoferowała swoim członkom szkolenia on-line trwające jedną godzinę.
Naprawdę jest to takie proste ? Zaintubować, podłączyć rurki i poczekać aż alarm zamelduje kolejny zgon ?
Intubacja to rylko jeden krok niczym zaladowanie wsadem wielkiego pieca. A wytop surowki to proces technologiczny i kontrola wielu parametrow.
Wentylowanym robi sie regularnie gazometrie z krwawego pomiaru tetniczego. Tu jest prymitywnie podpasowac wentylacje pod wartosci cisnien parcjalnych i pH i base excess bo tu tez mam respirator ale to pestka
W rzeczy samej - godzinne szkolenie z zakładania takich maszeczek to przegięcie.
Dlatego tym bardziej interesuje mnie dlaczego on-line szkolenie z zakładania takich maseczek zorganizowane przez ministerstwo chorób trwa cały dzień …
moment, @MedicusHellveticus: Insynuujesz nam tu że w Polsce można zostać oficerem, tfu, dyplomowanym operatorem takiego prawdziwego respiratora po jednodniowym szkoleniu on-line ? Takiego respiratora który przymusem wtłacza w krtań powietrze a potem je ofiarze wyciąga ? Znaczy się tego ustrojstwa za pomocą którego nawet klatą nie trzeba w te i we wte samodzielnie wachlować ?
Obawiam się, że to pomyłka. Sprzęt, który pan pokazuje to zdaje się CPAP, nie respirator, o którym mówi artykuł. Tutaj raczej do czynienia mamy z “cofką kompetencyjną”. Innymi słowy z Niedorzecza już wszyscy specjaliści dali nogę, więc administracja łapie w siatkę kogo się da i wręcza mundury. Z tego co wiem podobnie się dzieje w “psiarni” - obecnie by załapać się do tego elitarnego grona wystarczy przesiedzieć półtora miesiąca na szkoleniach, przy czym brak szkolenia ze strzelania. Ma to sens, w końcu pistoletem się mandatów nie wypisuje.
I na wypadek awarii żeby się pacjent nie udusił od razu.
Przy braku powietrza pacjenta w jako takim stanie organizm natychmiast wybudza i to dość gwałtownie (budzisz się wtedy na dużych dawkach z nadnerczy).
Bezcelowe. Albo podnosisz ciśnienie, albo mieszankę.
Jedno i drugie na raz wymaga stałej opieki.
Nadciśnienie wystarcza na wdechu, żeby wspomóc respirację.
Chodzi o różnicę w wysiłku na wdechu dla całego układu kontra ciśnienie na zewnątrz.
I tak przecież maska wkoło dzioba nie jest szczelna.
Jak chcesz szczelne to robisz dziurę w tchawicy i wkładasz rurę.
Nie ma opcji żeby to zrobił ktokolwiek poza anestezjologiem.
Tam jest zbyt wiele zmiennych, które liczysz w minutach przeżywalności.
Chyba że jest to szkolenie z eutanowania pacjentów - a to co innego, to wtedy tak.
Silnik wolnossący wciągający kolektorem dolotowym przez zapchany filtr powietrza kontra turbosprężarka napędzana pierdami. Tak to do mnie trzeba było mówić od razu.
u zarośniętych to ona jest nawet nieszczelna bardziej.
Tam jest zwykły blower.
Mam też taki na sprężarkę z filtrem do pracy w środowisku skażonym. Zazwyczaj majstrujemy przy bezpieczniku ciśnienia na dyfuzorze bo się pracuje w gorących warunkach, a tak pod maską masz zdrowe nadciśnienie i powiew. Tylko po szychcie jakoś tak ciężko się oddycha zwykłym atmosferycznym ciśnieniem.
To dociągasz paski na chama i zakładasz większy nadziobnik.
Przecież w tym się śpi. Więc jak ktoś mi opowiada, że jest jakaś smocza choroba co wykańcza ludzi ze słabszym układem oddechowym częściej i ja przy mojej liści deficytów zdrowotnych jeszcze nie padłem to znaczy że te smoki są tylko w tv.