Lektury do poduszki

Mam do szanownego gospodarza prośbę o namiar na ciekawe lektury dotyczące historii i kultury, opisujące przedchrześcijańską słowiańszczyznę, przewija się w różnych tekstach sporo pojedynczych informacji na ten temat (na przykład opis stosunków własnościowych na poziomie rodów itp.), których w większości popularnych opracowań próżno szukać.
Temat w ogóle nie jest poruszany w szkołach, a jak poszukać w innych opracowaniach popularnych, to zwykle zataczają się od ściany do ściany - od “przyszło chrześcijaństwo i wtedy Słowianie zeszli z drzewa” do “Wielkiego Imperium Lechickiego”, więc byłbym wdzięczny za jakieś sensowne rekomendacje.

1 Like

Przyzwoite (na poziomie popularyzatorskim) opracowania z takich obecnie jeszcze dostępnych w handlu robił Michałek
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/33291/slowianie-zachodni-poczatki-panstwowosci
ale miałem kontakt tylko z jednym dotyczącym Słowian - później nie było okazji jeździć do kraju żeby uganiać się za książkami. Michałek dość dokładnie opisał stosunki gospodarcze do każdej serii, w tym tempo produkcji, wznoszenia budowli, nakładów proli, tabor, zapasy, limesy projekcji. Bardzo dokładnie rozpisał od strony gospodarczej organizacje koczownicze wielkiego stepu czy zdolność aprowizacyjną armii w warunkach bliskiego wschodu (woda). To są opracowania na potrzeby logistyki tylko akurat nieaktualnej.

Wcześniejsze (za komuny) były w przeróżnych periodykach promowanych wtedy, a mających wskazać że przed KK też było sobie życie. I oczywiście wskazujące na to, że podział indywidualne/kolektywne był dość rozmyty.

Warto też sięgać do opracowań dotyczących czasów przedsłowiańskich gdy tereny Niedorzecza w epoce brązu zamieszkiwali Germanie. Niektórzy o tak ciekawej kulturze że przetrwała w legendach innych ludów i była bazą rozwiązań dla późniejszych o wieki i tysiąclecie stosunków społecznych. Epizod sarmacki jest ciekawy (coś jak udany najazd tatarski). Obecnie rozdmuchiwana jest “Wielka Lechia” - niewykluczone że taka korporacja kupiecka dość długo funkcjonowała, ale nie ma nic wspólnego z naszym pojmowaniem państwowości czy imperium państwowego (a dużo z obecnym korporacyjnym). Są zapiski o podobnych, emergentnych tworach na słowiańszczyźnie na tyle regularnie że można przyjąć to za rozwiązanie modelowe alternatywne dla protomonarchii i późniejsze źródło lokalnej poliarchii.

Szukaj po słowach kluczowych - większość będzie jednak po rosyjsku i tam też jest nasiane propagandy tylko takiej z jaką zazwyczaj nie jesteśmy zaznajomieni bo na ichni użytek wewnętrzny. Będziesz musiał odsiewać bardzo dużo wątpliwych, propagandowych i hurraoptymistycznych wniosków snutych przez autorów.

//=============
Tylko na co komu w szkole wykładać jaki areał był potrzebny do wyżywienia jakiej liczby ludności, jaką dawało to projekcję siły i dlaczego zaawansowane technicznie ludy składały się głownie z półchłopków i ćwierćchłopków, a nie gospodarzy i latyfundystów?
Przecież dużo wygodniej napisać, że rozdrobnienie wynikało z głupiego podziału spadku, niż wnikać w kwestię, że coś mocno konkurowało z uprawą roli w terenach zurbanizowanych. Własny ogródek aby nie być w przymusie i się wyżywić - owszem, ale dochód główny z rzemiosła nakładczego w dużym łańcuchu dostaw…

2 Likes

Dzięki za polecenie, Michałka jak widzę można znaleźć kilka pozycji z tej serii, nabędę sobie jak skończę mitologię Gieysztora.

Co do odsiewania propagandy, to czy tak nie jest z niemal każdą książką? Każdy autor coś sprzedaje. Kiedyś ufałem chyba tylko jakimś parafialnym czy kupieckim zapisom protoksięgowym, takim, co to o róznych rzeczach wspominają kroknikarsko, i tylko przy okazji właściwej działalności, mimochodem, ale po lekturze Twoich wpisów nawet w to już zwątpiłem. :wink:

W zakładzie półotwartym rzeczywiście po nic, dlatego staram się dokształcać sam, choćby i po latach, bo to przyjemne. Różne ludzie mają zboczenia, na to przynajmniej mnie stać. :wink:

2 Likes

Większość autorów (w tym ja) opisuje to co im się o świecie wydaje, o tym co by chcieli i o tym jak to wygląda z ich punktu widzenia.

Księgi prowadzimy ze sprawozdawczego obowiązku, a raczej prowadzimy je tak aby nie wyszło że się nadziobaliśmy z pominięciem kolejki. I dbamy aby te księgi za długo nie przetrwały.

A no widzisz, to jest ciekawe, bo tak właśnie myślałem jakieś 15 lat temu w trakcie ciosania w kształt szczapy, zwanej edukacją. Teraz skłaniam się w stronę przekonania, że nie dzielą się tymi swoimi swoimi przekonaniami i opiniami tak całkiem bezinteresownie, pro publico bono. Nie psuj mi zabawy, Twoja motywacja aktywności publicznych jest dla mnie bardzo ciekawym motywem do medytacji…
Ad. księgi, no właśnie rozumiem, tylko za mało wiem, żeby zdecydować, czy zawsze tak było kiedyś i czy jest dziś w każdym wypadku. Wiem na pewno, na przykład, że kilka osób w moim otoczeniu robi to prawie^^ uczciwie, więc jakby była taka konwencja, że na marginesie zaznaczyli by jakąś niezwiązaną obserwację (jak Twoje kwiatki i dinozaury na deklaracjach) to mogłoby to być jakieś źródło. Niby. W sensie tak było, dopóki nie spotkałem się z niepoważnym traktowaniem “poważnych spraw urzędowych”, bo dziś kiedy sam to robię w zakresie “zawodowym” (haha!) musiałbym to dodatkowo przez filtr biograficzny autora przepuścić, a na żadną pewność 100% już się nie zdobędę i tak.

1 Like

Niejawność motywacji ukryta w nazwie bloga?

1 Like