Ostatnie wydarzenia i ogólnoświatowe szmacenie walut przyciągnęły mnie na giełdę. Nie po to odkładam całe dorosłe życie co miesiąc kawałek pensji i jeżdze 15 letnim gratem, zamiast rozpieprzać hajs na prawo i lewo żeby teraz mnie wydymali inflacją.
Jestem korpoludkiem, nie jestem jakimś zupełnym leszczem (a może jestem właśnie?), od zawsze lubiłem czytać o finansach, od kilku miesięcy (a może to już lata?) czytam bloga T21, czytałem o price action, o systemach, wskaźnikach itd, coś o giełdzie też czytałem jakieś podstawy Inteligentnego inwestora Grahama czy coś- nieważne, do meritum:
Założylem konto maklerskie, przelałem w kwietniu dyszkę na rozruch, przez chwilę byłem do tyłu ale zaraz coś tam zarobiłem- przelałem drugą dyszkę- coś tam zarobiłem, przelałem trzecią i suma sumarum jestem kilka k do przodu.
Serio nie wydaje mi się specjalnie trudne “kupić taniej- sprzedać drożej”. Wystarczy:
-znaleźć coś w trendzie rosnącym i kupić na korekcie (nie ważne czy pod fibo, czy na średniej czy innym wskaźniku)
-trzeba dobrać wielkość pozycji do zmienności na danej spółce żeby nie wywaliło jak zjadą ‘trochę niżej’
-mieć ustawione stopy jak jednak zjadą niżej
-trzeba wykorzystywać zmienność na swoją korzyść czyli kupować/sprzedawać z oczekujących a nie PKC
-dywersyfikować żeby nie dać się pokonać luką
Jest autoexec, znaczy zaraz będzie bat. ^^
Bo widzisz, Twoja opowieść brzmi właśnie jak kanwa historii opisujących ostatnią fazę manii / pułapkę na rogacze.
kasyno wygrywa bo pobiera stałą opłatę za każde rozdanie, tutaj pobiera 0,19% w jedną stronę- jeszcze znośnie
ale ja nie mam zamiaru dać się złapać, chcę dokładać do stolika powoli i grać do puki ryzykuje ‘Żymianinowymi’
BTFD!!! It works, until it doesn’t.
[/quote]
czasami się uda czasami nie, na razie częściej się udaje
no mam rachunek w ING, to chyba nie jest krzak który się zawinie z kasą jak przeleje stówkę?
co do utraty siły nabywczej… no ale jaka jest alternatywa ? zabawić się tak zeby było co wnukom opowiadać?
przy samodzielnych decyzjach “kupuję”, “sprzedaję” to zapewne istotnie pomijalnie różni się od próby trafienia szóstki w lotto…
ale, ale… na IT21 czasami wypowiada się dyskutant, który pracuje w Zurychu a przy tym “gra”, ma też kontakt z “chłopakami z ZKB” (nie myślę tu o Dominiku Skrobala), nie pamiętam niestety jego nicka z IT21…
ja bym więc takie pytanie postawił:
czy i na ile mniej ruletkowe jest kupienie jednostek w funduszach prowadzonych przez ZKB, oczywiście po uprzednim solidnym tąpnięciu w dół - a więc może przy okazji drugiej fali wirusa
czy ktoś z dyskutantów ma bezpośrednie kontakty z banksterami CH na poziomie private banking i czy ma dobre opinie czy też jak to najczęściej piszą na Inside Parade Platz - jest dymany często i boleśnie
jest ktoś kto miał do czynienia na tym poziomie z ZKB?
Pisał chyba nawet u nas tutaj ktoś, że jego znajomy był kuszony przez UBS i próg wejścia był dostosowany do polskich realioów - 10 mln zł
Co powiecie:
Medyk?
Gruby?
każdy inny Kolega?
Pytania wydają mi się zasadne, bo na całym świecie dziesiątki tysięcy bardzo zamożnych ludzi powierzają swoje pieniądze takim gigantom Wealt management jak ZKB czy jeszcze bardziej UBS, więc wydaje się, że gdyby to zawsze polegało na dymaniu klienta, to…
Wiesz Rysiu, wszyscy obstawiają zwałkę na okoliczność lockdown vol. 2.0 i pewnie tak będzie. Ale może się okazać, że wcale nie będzie to tym razem tymczasowe, bo jak stwierdził Gospodarz, klimat jest taki, jakby zaraz muzyka miała przestać grać i orkiestra znowu potrzebowała trochę czasu na odpoczynek (jak co jakiś czas). Wydaje mi się, że wciągnęli ostatnią razą wszystkich, których można było wciągnąć do oskubania, czyli tzw. ulicę. Zobacz ile rachunków pozakładali ludzie, którzy nigdy wcześniej się giełdą nie interesowali. I gdyby ta zwała “lockdownowa” była jednak faktycznie katalizatorem do porządnego zanurzenia, to klasyczny, wszystkim znany schemat by się domknął, wskazując na to, że właśnie przeżywaliśmy bull trap.
Jakby nie była kosztowna to by nie zadziałała. Jak sobie czasami podróżuję wstecz przeglądając wspomnienia to z rozrzewnieniem wspominam ile kasy poszło mi się w 2008 roku walić. Zaczynam ją wtedy przeliczać na chaty, fury, koks i samice dochodząc do wniosku że miałbym parę solidnych miesięcy balowania a może i dłużej gdybym zdecydował się wtedy balować w jakichś tańszych destynacjach typu Tajlandia, Cancoon albo Ibiza.
Z dwojga różnych wspomnień (balanga na całego albo bycie wyruchanym na całego) preferuję bycie wyruchanym na całego. Było, minęło. Bolało i przeszło. Przeżyłem. Nie zabiło więc wzmocniło.
Dlatego młodym posiadającym jeszcze dziewiczy odbyt inwestycyjny gorąco polecam GPW. Zrobią wam tam dobrze choć nie do końca tak jak piszą o tym w prospektach. Jeśli przeżyjecie to tym lepiej a żaden opis tego szczególnego rodzaju pieczenia nie jest w stanie wiernie oddać: kiedy politycy z oburzenia w ekranie krzyczą, kiedy ‘ekonomiści’ na polityków sarkają a dziennikarze pędzą z kamerami od jednych zamkniętych drzwi do drugich a Tobie kolejne zera znikają z portfolio, serwery brokera z powodu ‘temporary out of service’ odrzucają transakcje a bankomat jest ‘out of stock’. To dopiero jest prawdziwe życie.
Dopiero w 2008 roku zrozumiałem dlaczego w nowoczesnych wieżowcach okna się już nie otwierają.
i zraziłeś się do tego stopnia, żeś odporny na pokusy ZKB?
nie zrozum mnie źle, nie oczekuję tu zwierzeń ale luźnej uwagi czy skoro w CH bankowość jest niby lepsza niż w PL, to czy ten fakt przełamał Twoją nieufność?
Z oczywistych względów nie wypowiadam się na temat poszczególnych banków, chyba że sobie naprawdę nagrabią i mleko rozleje się po redakcjach.
System bankowy Szwajcarii nie różni się niczym istotnym od systemów bankowych reszty t.z.w. rozwiniętego świata: wszędzie zasady są te same: rezerwa cząstkowa rulez a środki na rachunkach klientów są własnością banków.