To akurat da się związać umowami tak aby windykator był wierzycielem wierzyciela na akurat taką kwotę & koszty windykacji.
A to nie są tanie sprawy - hotel dla zatrzymanego do wyjaśnienia kosztuje. A przecież zatrzymani mogą być solidarnie członkowie rodziny jako zamieszani w korzystanie z nienależnych dłużnikowi wygód.
Puszczanie władzy ma taki feler że ktoś tę władzę przejmie, ponieważ istnieje zapotrzebowanie na jej wykonywanie.
Co nowego po drugiej stronie lady?
Praca wre. W pierwszym rzucie było dawanie wakacji kredytowych i dodatkowego finansowania na przetrwanie. Teraz trwa liczenie, kto się jednak wywróci po tych wakacjach. Od października szykuje się masa roboty w restrukturyzacji. Tym bardziej, że ten szumnie zapowiadany pakiet pomocowy to taki trochę pic na wodę (po opublikowaniu formalnych wymogów). Warunki jakie trzeba spełnić praktycznie odsiewają małe i średnie firmy bez zagranicznego kapitału. Dla przykładu: aby uzyskać wsparcie BGK, spółka musi mieć zdolność kredytową. I teraz: jak wykazać, że firma, której obroty spadły, powiedzmy, o 30%, a zyski są w najlepszym wypadku zerowe, ma zdolność do spłaty tego kredytu z gwarancją BGK?
Galerie handlowe radzą sobie różnie, im większe miasto, tym gorzej. W Warszawie handel w galeriach leży i kwiczy (ruch -80%), w średnich miastach (jak Jelenia Góra) ruch niemal normalny. Trwają przepychanki pomiędzy sklepami i landlordami o wysokość czynszów: pierwsi chcą płacić 6,5% obrotu przez najbliższy rok (normalnie te stawki były w okolicach 12,5%), ci drudzy pukają się w czoło, bo mają kredyty do spłacenia.
Handel częściami do samochodów w kwietniu -20% (dla osobowych trochę większy spadek, niż dla ciężarówek). Przy czym poziom sprzedaży na Ukrainie +15%, w Czechach, czy na Słowacji +5%, w Polsce spadek o 28%.
Wybija właśnie jedna ciekawa rzecz: pamiętacie budowane przez ostatnią dekadę aquaparki, hale sportowe / koncertowe i inne tego typu fanaberie? Wszystkie te obiekty są finansowane ze wsparciem samorządów i wszystkie mają kredyty. Teraz przychodów brak, więc banki po nowym roku ruszą do zarządów miast i wsi po kasę. Będzie się działo.
Najgorsze przed nami, fala upadłości zacznie się pod koniec roku. Teraz wszyscy zajmują pozycje przed tą jatką.
Ale to już po wyborach będzie raczej. Jesienią może ruszyć druga fala grypy i jazda zacznie się od nowa, tym razem ze stanem wyjątkowym. Już teraz ludzie zaczynają się buntować (np. w Niemczech regularnie co weekend odbywają się demonstracje) więc jesienią może pójść na ostro, zależy od tego co waadza ludności dodatkowo zaserwuje.
To po miastach raczej, na wsi życie po staremu, normalne problemy ludzie mają: żalili mi się pszczelarze, że rzepakowego miodu mało będzie, w poniedziałek lało, a we wtorek był przymrozek i kwiaty pospadały.
Wiesz, bo to są poważne rzeczy - jak mówią u mnie…
Trzeba będzie jakąś nomenklaturę wprowadzić żeby można było odróżnić miastowych od red-necków bo w rzeczy samej do nieporozumień dochodzi.
Rurki noszą - od razu widać kto w ogrodniczkach.
Szok i niedowierzanie.
Szkoda, porobiłoby się zakupy.
Jeśli masz czas i chęci to może rób takie wrzutki co jakiś czas. Kto pływa kraulem, kto na plecach, kto opada z sił, kto już pod wodą.
Od jakiegoś czasu badam branżę energetyki odnawialnej na Ukrainie i dzieją się tam ciekawe rzeczy. W dużym skrócie: przez lata elektrownie wiatrowe i słoneczne (szczególnie te drugie) były dobrym sposobem na dojenie budżetu kraju. Stawka za kWh z fotowoltaiki wynosiła EUR 0,1-0,2, przy rynkowej cenie energii EUR 0,07, resztę (pośrednio) dopłacał budżet krajowy. Dodatkowo cały koszt bilansowania systemu jest po stronie publicznej.
Obecnie po zmianie prezydenta i rozjechaniu się budżetu przez koronę, rządzący szukają oszczędności z każdej strony i postanowili się wziąć również za te dopłaty do zielonej energii.
Krajowe spółki energetyczne siadły do stołu z producentami zielonego prądu i zaczęli negocjować, jakby to miało wyglądać. Zachętą do negocjacji było praktycznie wstrzymanie płatności za wyprodukowaną zieloną energię od marca. Posiedzieli i uradzili pakiet rozwiązań. Skrojony tak, że wychodził dla budżetu o jakieś 20% drożej, niż dotychczasowy system - obniżenie stawki w połączeniu z wydłużeniem okresu wsparcia.
Pokazali do aprobaty prezydentowi, ten się wściekł, ale odpowiedział dyplomatycznie, że takie rozwiązanie jest ‘za miękkie’. Pokazał też swoją propozycję, która dałaby koło 20% oszczędności dla budżetu. Jak to producenci zielonej energii zobaczyli, to się zagotowali i pobiegli na skargę. Nie do sądu, nie do trybunałów arbitrażowych - prosto do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
To najdobitniej pokazuje, kto ma realną władzę i możliwość wymuszenia na danym kraju swoich rozwiązań w każdej dziedzinie.
Żymianie nawet z nędzarza wycisną.
Zadaniem Żełeńskiego jest znaleźć środki na kontynuowanie wojny domowej. Jeśli MFW nadal chce trzymać łapy na Ukrainie szturchając przy tym Wołodię to musi za to zapłacić. Łatwo stojąc z boku udzielać rad ale wyjściem z tego pata mogłoby być wygnanie MFW i reszty kamaryli z Ukrainy okupione zawarciem pokoju z Rosją kosztem uznania jej terytorialnych zdobyczy wojennych. To byłby taki taktyczny rozejm celujący przejściowo w model fiński. Jak się ma takich sąsiadów jak Ukraina, Finlandia, Korea Północna czy Meksyk to widocznie realnie patrząc więcej niż robienie za przedpokój nie jest możliwe. W tej sytuacji nie rozumiem dlaczego Polska zgadza się robić za wycieraczkę Amerykanów: przecież Amerykanie są daleko, ich najbliższe bazy znajdowały się do niedawna dopiero na drugim brzegu Łaby od polskiego słupka granicznego patrząc.
Ponieważ wykupili udziały w tej plantacji i to jest im należne prawo ciągnienia.
Idący płacić pozdrawiają Heroda.
To wizyty w NY i Paryżu by się skończyły dla prowodyrów, a może i do Zurichu byłby szlaban.
Mamy już pewien szerszy obraz: większość sektorów dostała po zadzie, na plusie tylko farmacja. Poziomy produkcji w kwietniu: motoryzacja -70% (w porównaniu do poprzedniego roku), meble -60%, chemia, maszyny, odzież -30%, spożywka -12% (ludzie jeść nie przestali, po prostu mniej kozich serków i bio-jogurtów schodzi). Całkiem nieźle w sektorze papierniczym (-5%), ale są firmy, które mają ogromne wzrosty i nie wiedzą w co ręce włożyć , jak producenci kartonów. Zakupy online +30-40%, a to wszystko się wysyła w pudełkach.
Widać spadek w mieszkaniówce (mniejsza ilość pozwoleń na budowę i oddanych mieszkań), ale to raczej wynika z zatorów u biurwy - urzędasy siedzą po domach i zezwoleń nie wydają.
W transporcie towarowym -20% na lądzie, -30% na morzach, w pasażerskim pogrom (-75%, w tym -99% w lotniczym).
Przeciętne wynagrodzenie w kwietniu spadło w stosunku do marca o prawie 5%, więc zapowiedź 3r3 o tanich pracownikach ciągnących do Szwecji się spełnia.
Raportowane ceny producenckie spadają w elektronice, chemii i przemyśle metalowym; rosną we wszystkich pozostałych sektorach, najmocniej farmacja, spożywka i motoryzacja (po 3-4%).
Samo odmrażanie wygląda różnie. W zaprzyjaźnionym automotive, gdzie się odgrażali, że będą pracujące soboty do końca roku, praca jest poniedziałek-środa, potem cotygodniowy długi weekend. Tylko cześć hoteli się otworzyła, choć niektóre chyba nie po to, żeby zarabiać (autentyczny przypadek: goście dzwonią, żeby zrobić rezerwację, hotel pyta skąd są, oni, że z Katowic - na to hotel odpowiada: a to nie przyjeżdżajcie i odkłada słuchawkę).
Czyli można się pakować w akcje automotive.
A to przecież dopiero co kitajce wykupili - spuścili ich.
U mnie podwyżki o pinć procent. Ale roboty nie będzie. Będzie jak będą obniżki?
jak to jest z raportami i statystykami? Czy aby nie tak, radujcie sie, kielbasy i chleba nie ma, ale lokomotywy stanialy o 20% ?
Sam przeciez statystyki chyba robisz i ma w nich to byc, czego oczekuja Ci, ktorzy w statystyki wierza, isnt it ?
Sam statystyk nie robię, tylko je czytam.
Większość dostępnych statystyk dotyczących gospodarki opiera się na tym, co dostarczy GUS. Nieliczne instytucje same zbierają i analizują dane, ale do tego trzeba mieć dużo kumatych ludzi i dobre zaplecze (know-how), a to kosztuje i nie jest rozdawane za darmo. Wszystkie sensowne statystyki (czyli takie, z których można wyciągnąć interesujące nas informacje) kosztują (raporty chodzą po 1-5k EUR za sztukę) i dotyczą małego wycinka rzeczywistości (dla przykładu: branża płytek ceramicznych w Polsce w 2018).
Są też inicjatywy różnych nawiedzonych naukowców (takich, co szczytują, jak im ładny wykres wyjdzie), jak Diagnoza Społeczna - to był kawał dobrej statystyki, ale od paru lat nic nie opublikowali.
Wracamy zatem do GUS, który jako jedyny dostarcza szczegółowe i darmowe dane o całej gospodarce. Jeszcze kilkanaście lat temu można było się w pewnym zakresie na tych danych oprzeć, jednak po ‘ujednoliceniu metodologii’ z Eurostatem, byłbym bardzo ostrożny z używaniem tych danych w celu innym, niż podkładka przed urzędami / nadzorem. Jak poszczególne wskaźniki są liczone nie wie nikt. Przy ‘ujednolicaniu metodologi’ dostaliśmy z Luxemburga czarną skrzynkę do której rzucamy zadane informacje źródłowe (nota bene, ich jakość możecie ocenić sami: są brane m.in. ze sprawozdań F-01 i nie ma żadnej realnej sankcji za wpisanie tam czegokolwiek, lub nie przesłanie takich danych) i coś tam się liczy. Oczywiście nie wiemy, co i jak jest liczone, żeby uniknąć fałszowania statystyk. Jeśli chcesz te dane przed wysłaniem do Eurostatu podrasować, to wynajmujesz takiego Goldman Sachs (który, nie wiedzieć skąd i jak wie, jak to dokładnie działa) i oni liczą tak, jak szanowny klient sobie życzy (vide Grecja przed przyjęciem euro - oni faktycznie nigdy nie spełnili kryteriów, ale statystyki podrasowane pod dyktando GS pokazywały, że wszystko jest w porządku).
Podsumowując, można z oficjalnych statystyk wyciągnąć użyteczne dane, ale trzeba na nie patrzeć na wysokim poziomie szczegółowości. Wszystkie duże agregaty to są liczby spod dużego palca.
I akurat w temacie: dzisiejsze statystyki bezrobocia wg rządu: po maju 6%. Tyle, że statystyki zatrudnionych i bezrobotnych nie obejmują blisko połowy gospodarki: zatrudnienie liczymy tylko w zakładach powyżej 9 zatrudnionych, statystyki śmieciówek są zgadywane, etc. Spokojnie możemy szacować tę liczbę na 12%.