Zależy jak mocne kto lubi, w razie czego można zmiękczyć garbnik miodem.
Celuję w trunek zdatny do picia na czysto. Ale trójniaczek też oczywiście mam.
Z wiekiem spostrzegłem że smak na trunki danego dnia zależy od temperatury, nasłonecznienia, wiatru i muz szepczących do ucha. Raz ostrzejszy, raz więcej miodu, a bywa że i mocno słodkie żeby sobie usnąć w fotelu pod drzewem.
Dlatego należy mieć barek gotowy na każdą okoliczność. Czasem nawet człowieka najdzie ochota na piwo ^^
Dziku, robiłeś miód? Ktokolwiek?
Beczka mi się przykulała wielokwiatu i…
Myślę, by większość zmieszać (głównie w proporcji część miodu, dwie lub trzy wody) zaszczepić drożdżem, losowo w różne bańki powrzucać niewiele korzenia fiołka, imbiru, cynamonu, kory jakiejś, trochę owocka, trochę tego, tamtego ze standardowych kuchennych przypraw…
… i zostawić na długo.
Może i 1:1 spróbować…
Robiłem dwójniak i trójniak, ten drugi moim zdaniem lepszy. Ale bez żadnych udziwnień ani przypraw. Po 5-7 tygodniach od zadania drożdży trzeba zlać znad osadu, potem może sobie stać tylko trzeba pilnować wody w rurce.
Trójniak to już po roku może być dobry, ale im dłużej tym lepiej. Dwójniak to i dekadę może dojrzewać, choć pić można w zasadzie po dwóch latach, na upartego.
Mogę coś więcej opowiedzieć w Czechach.
Tu nie ma co opowiadać - ja zbieram dla Ciebie butelki na wymianę.
Żebyś miał w co nalewać.
Dlatego właśnie wstawiam mniodek, bo winne nie nadążają z recyrkulacją recyklingu.
Dziękuję Dziku, ogólne zasady proste. Burzliwą przejść, później tylko osad klarować grawitacją.
No i miodu nie gotuj. Po pierwszym zlaniu zazwyczaj sie udziwnia dodatkami.
Pierwszy nastaw napowietrz i obniz pH odpowiednio.