Link do artykułu: A konia przebrano za wołu – Zarobmy.se
Ciąg dalszy przygód przedsiębiorcy. Sukces, na razie wątpliwy, na razie chwilowy, na razie metastabilny, ale wóz ruszył. Choć już pękały osie i urywało dyszel. Wróciłem na Północ, przejechałem się po bezkorkowych drogach, płaskich i niedziurawych, poleżałem w wannie z bąbelkami, zmiana ciśnienia z gór na morskie ćmi mnie we łbie.…
Ładny tekst, dawno takiego nie było na blogu. Aż nie ma sie do czego doczepić:)
To się nie doczekam destruktywnej krytyki?
Po tym jak pierwszy biznes mi się po epickim przeskalowaniu rozleciał z takich właśnie powodów, zacząłem szukać na nie metody. Zacząłem zapraszać potencjalnych kontrahentów do gry w zielone. Chwyciło - po trudnym okresie początkowym żyrafa dostarczyła motywacji i powstała grupa, która zamiast kopać pod sobą, wspólnie się okopuje, a to, jak mogą zaświadczyć Helweci, doskonała okazja do interesów.
Żeby misie się zebrały w większego misia, potrzeba 3 rzeczy: zaufania, zaufania i zaufania. Zauważam pewną różnicę poziomu zaufania ludzi w różnych krainach. W Polsce można wiele biznesów rozkręcić, potrzeba zaufania i mniej biurwy. Akurat mnie ostatnio biurwa dopadła, 8 mc czekania na świstek z urzędu i 5mc czekania na pozwolenie na budowę (decyzja negatywna). Zmieniam miasto. Zarobi ktoś inny.
Tak, i zbieżnego interesu.
Najwidoczniej inwestycja nie była dość istotna by położyć na szali złoto i równoważne mu żelazo gdyby marchewki nie stało?
Mały temat na złoto i szkoda żelaza. Ale wizyta u wiceprezydenta pomogła, panie zaczęły się uśmiechać, zamiast wytykać nieczytelny podpis (autentyk).
Za dużo pornhuba. Ile to już ryb pływa w morzach i oceanach z ludzkimi głowami hahahaha
Wracam do szachów …t fuu… znaczy pracować!