Ok, tylko że ze słów wielce czcigodnego ministra wynika, że ta rakotwórcza trutka na szczury w metforminie to jest ot taki produkt uboczny jej syntezy, a nie żadne zanieczyszczenie, czyli innymi słowy tak po prostu ma być, a poza tym to są tylko śladowe ilości. I że ta trutka była tam zawsze, tylko po prostu testy jakieś dokładniejsze ostatnio zrobiono.
Z drugiej strony, w innych niusach, jest info, że coś trzeba by zmieniać w liniach produkcyjnych, czyli według tych z kolei to nie do końca tak, że metforminę tak się po prostu produkuje.
I jeszcze w innych niusach piszą, że w jednych opakowaniach NDMA jest, a w innych nie ma…
A jeszcze gdzie indziej pojawia się teoria, że NDMA do leków przedostaje się z opakowania.
Ile głosów, tyle pomysłów, spójności w tym wszystkim za grosz nie ma.
Równie dobrze mógłby powiedzieć, że skoro w ciele człowieka zdarza obecność np. rtęci, to przecież nic nie szkodzi przyswajać ją dodatkowo w pokarmie i lekach, bo skoro i tak już ma tę rtęć i żyje, to co mu szkodzi trochę więcej…
Jak rozumiem nitrozoamina może być przyswajana z różnych źródeł, w tym w pokarmie właśnie, mnie ciekawi jak to wpływa na organizm, jeżeli się dodaje jeszcze jedno regularne źródło tej niegroźnej, śladowej ilości NDMA, i co się dalej z tym związkiem dzieje przy regularnym zażywaniu?
I jak to wygląda np. w przypadku ciąży, czy to nie wpływa na wątrobę dziecka?
No właśnie, czyli wracając do linii interesów, to po przejrzeniu kilkunastu różnych niusów na ten temat, widzę mniej-więcej wspólną linię pod tytułem “jak się chce oszczędzać, to nie ma szans na dobrą jakość”, czyli spodziewałbym się jeszcze większego parcia na przenoszenie produkcji leków z Azji, niż wynikałoby to z działań samego Trumpa.
I teraz w sumie nie wiem, czy rzeczywiście akurat w tych azjatyckich lekach są te groźne trucizny, czy to nie jest przypadkiem rozkręcanie histerii medialnej pod większe ruchy biznesowo-polityczne, czyli wyniesienie produkcji z Azji, przy jednoczesnym uzasadnieniu dużo większych kosztów po stronie konsumentów/pacjentów/podatników. Tak szczerze, to w super jakość placówek “zachodnich” też nie bardzo wierzę, przynajmniej praca w ramach zachodniego korpo mnie wyleczyła z jakichkolwiek romantycznych wizji na temat mitycznej kompetencji “zachodu”. Ale może to też jest zależne od branży.