Kwity na żagle

Magellan też nie opisał zakończenia swojej ostatniej podróży. Ale z relacji tych którzy przetrwali mamy jakieś informacje.

2 Likes

Na wodzie duży ma pierwszeństwo.
Mniej zwrotny ma pierwszeństwo.
Po to właśnie sąkursy i papierki.

Tłumaczyłem po co są papierki - żeby Ci wyjaśnili gdzie nie lza się pakować.

Na wodzie się słabo hamuje i miejsce parkingowe nie trzyma^^

A to jeszcze chcesz pod żagielek elektronikę zabierać?

Router od Muska robiący wifi na łajbie. Chyba nie oczekujesz że podczas rejsu nowoczesny człowiek obserwuje jak mu się kilwater kiwa. Od tego są appki przecież. Plus solary produkujące prąd dla routera i do gniazd usb coby podładować szpiegofona co godzinę.

No i co to za frajda kolebać się na fali jak sobie selfie nie można strzelić na insta go upubliczniając ? Przecież inaczej nikt nie dowie się co robisz i gdzie jesteś …

1 Like

Chodzi o papier pod wywieszenie gustownej bandery.

1 Like

Każdy pływa po swojemu. Choćby po warszawsku.

1 Like

Sama koncepcja napędzania jednostki wiatrem jest anachronizmem więc nie ma co sobie żałować pływania na oko.

Zdaje się nimi wszystko że najlepszą opcją jest zrobienie papierów w polszy i zapisanie się po prostu na rejs ucząc się co i jak. Dodatkowo dochodzi plus nepotyzmu i korupcjogennosci. Ja akurat mam polski papier na motorówki bo żagle zawsze kojarzylem z filmami katastroficznymi

1 Like

A nawiazując do okretow desantowych orp Gniezno, ORP Poznan. One byly tak budowane aby pierwszy robil wyladunek a drugi z tylu doczepil sie do pierwszego i robil wyladunek nabpierwszy i ląd nastepnie trzeci taki sam mogl sie podpiąc pod drugi i jak po pomoscis zapodac nastepny desant. Calkiem dobry pomysl. A jak do tego miala się flota cywilna?? Czy taki prom jak Jan Heweliusz mogl sie podpiąc pod ORP Gniezno i wyladowac nastepny desant? Ponoc w pewnym momencie PRL mial najwiekszą flote desantową na swiecie ale to pewnie po mobilizacji kutrow rybackich i pozostalych cywilnych jednostek.
A co myslicie o kutrze desantowym projekt 716. Ponoc byly calkiem niezle.


Fajnie brzmi ze mial zestaw sosna ktoryn mogl rozminowywac zapory przeciwdesantowe. Fajnie popatrec. Pamietam jak na poczatku lat 90 w Kolobrzegu port morski nabity byl okretami wojennymi po brzegi tak ze nie bylo tam na nic miejsca a po latach jak sie zdziailem jak zobaczylem jeden kuter rakietowy z demobilu do wozenia turystow na morze i z powrotem i nic więcej.ach byl jeszcze statek piracki a la piraci z karaibów.

4 Likes

No ale kwity to sie chyba kseruje, a nie lustruje, co, mości panowie?

2 Likes

Spełnia swoją funkcję

3 Likes

Stałem przed podobnym problemem w zeszłym roku. Plan był by wybrać się na naukę pływania na Gibraltar w lecie, a skończyło się na Solent-cie zimą. Papiery jako takie bardzo mnie nie interesowały, bo zewsząd docierały głosy, że nie jest to rzecz szczególnie wymagana.

Zrobiłem kurs Competent Crew (5 dni na wodzie) i weekendowy rejs “mile builders”. Do tego przeczytałem parę książek, które w tytule miały Day Skipper i myślę , że można z tym ruszać w świat. Kolejny etap to Day Skipper i rejsy przez kanał - znowu nie dla papieru, ale żeby się opływać, plan rejsu ułożyć, kontenerowce z bliska obejrzeć, z instruktorem pogadać, kolory bojek zapamiętywać w dzień i światełka w nocy, za sterem postać i parę komend wydać.

@ziomek wymienił już plusy nauki pływania na Solent, ja tylko dodam, że jest to ciekawe uczucie jak myślisz, że płyniesz, bo wiatr wieje, łajba się buja, a okazuje się, że masz pod prąd i względem brzegu ledwo co się przemieszczasz.

3 Likes

Kwity s.j. (obecnie j.s.m) zrobiłem jeszcze w głębokim PRL, z jego zamiłowaniem do kontroli, zamordyzmu i reglamentacji, ale nigdy sensowności ich nie rozumiałem, poza potrzebą zaspokojenia własnego rozbuchanego ego ich posiadaczy. Te licytowanie się w kubrykach logami z książeczek żeglarskich, te przepychanki na “uprawnienia”, kto ma dłuższego… Dotarło do mnie, że macherzy percepcją z PRL wiedzieli, co robią z ludzką psyche. Tymczasem myślący człowiek wypływał poza strefę wód terytorialnych a szybko do niego docierało, że… może wszystko i tyle, ile umie lub wie i teraz nawet te śmiertelnie ważne na lądzie kwity leżące w suchej (póki co) jachtowej bakiście, od tej pory nie pomogą. Pamiętam, jaki byłem zdumiony czytając w głębokim PRL, w “Żaglach”, że nawet w kolebce biurokracji, takiej Francji, nikogo kwity nie interesują, poza ubezpieczycielem. Kurs to jest dobry, żeby nauczyć się praktyki, jak w każdej umiejętności.

3 Likes

A niby po co kogokolwiek miałyby interesować?

1 Like

Nie wiem. Widać zgniły zachód już dobrze wiedział w cziom dieło: “experience is a hard teacher, because she gives an exam first and the lesson after”.

2 Likes