To raczej oczywiste, kiedy nie widzisz tam silnika^^
Jest mocowanie pasa podłączanego krzyżowo “do sufitu” (zasilanie mechaniczne biegło wtedy wałami nad sufitem i zarzucało się na nie pasy wprost lub na krzyż zależnie od kierunku sprzężenia jakiego potrzebowałeś, jak ktoś nie umiał to potrafiło urwać rękę, ale nie było to jakoś szczególnie skomplikowane, tylko taki myk, że przecież nikt nie wyłączał silnika na czas sprzęgania; chwilę minęło zanim wymyślono jak zamontować tam sprzęgło kłowe ślizgane po wale dokładnie takie jak dziś używane w lego technics tylko duże i drewniane).
Na bardzo podobnej tokarce (tylko z przekładniami zębatymi, a nie pasowymi) pracowałem jeszcze w 2015 gdzieś pod Edynburgiem. No i nie była parowa - silnik elektryczny miała^^
Ale konstrukcyjnie to nic się w tym nie zmieniło przez stulecia. Nawet szafki w stopach dalej są tak samo robione - znaczy dobre było i nie trzeba psuć. Konserwatywna branża.
Cała różnica, że jak silnik jest w maszynie to nie trzeba się tak szczypać z przykręcaniem jej do podłogi (choć takie małe to akurat trzeba). Za to chińszczyzna pudrowana na jewropejskość (doosan) ma tak lekką konstrukcję, że potrafi zasuwać po podłodze i jednak trzeba przykręcać.
Formalnie to mogą sobie mieć nawet zarząd w San Escobar. Ważne jest kto dostarcza miękką i badziewną konstrukcję ze stali, zamiast jak nakazuje tradycja ze sztywnego żeliwa i kutej stali.
W porządnym sprzęcie wystarczy jedna oszczędność, żeby stare majstry sarkały na sodomię i gomorię.
No to chyba komuś się targety pozajączkowały bo sprzedawanie maszyn do produkcji maszyn, z nadzieją że kupią więcej zamiast sobie sami wyprodukować niepsujące jest skrajnym optymizmem.
No to bierz krawaciarza na dywanik i odpytaj z tych transformacji hiperbolicznych. Niech przeprowadzi dowód że przestrzeń na której to chce mącić jest liniowa i jak on tam sobie zdefiniował coś co udaje skalar.
I ma rację ty shislanderski konowale! Jedna urodzi po dziewięciu, a trzy uroją po trzech. Ale to da się raportować jako “w produkcji” i mieć na bilansie “jedno, całe dziecko”.
Jak chcesz poprawić statystyki to możesz wpisać, że ciąża udała się 99,8% przebiegu. Czyli z dużym przybliżeniem sukces. Ta zaplątana pępowina na końcu to błąd pomiarowy, nie będziemy się kłócić o głupi kwadrans na samym końcu^^
Mi nie przeszkadza. Dzięki temu dostarczają wiele dobra do sprywatyzowania.
Zwróć jednak uwagę, że krawaciarze mają dokładnie tę samą wadę co ai od prowadzenia dyskusji. Tam nie ma nic poza dopasowaniem do odbiorcy.
Być może z braku własnych doświadczeń co dobrze rokuje dla przyszłych pokoleń^^
Żartobliwie podchodząc…
Oni myślą krótkoterminowo, nie ogarniając szerokopasmowo - czyli analogowo.
Czyli.
“Uzbrajamy” jednocześnie trzy w odstępie trzech miesięcy i produkt “schodzi” w wymaganym odstępie.
Problem jest w bardzo długim czasie “przezbrojenia” - trochę więcej niż dziewięć miesięcy…
A to już kilka razy przyłapałem kiedy wyliczyli sobie co jaki czas będzie schodził produkt i myśleli że pierwszy zejdzie z produkcji dokładnie w tym czasie^^
Porzuciłem wszelką nadzieję i jak ktoś czegoś sam nie wytwarza, a tylko gdacze to nie ma sensu wdawać się z osobnikiem w dyskusję bo scpecjacja czyni przepaść.
Się nie śmiej - to dalej tak wygląda. Ale jak dają majstrowi małpę “do pracy” to nie da się z tego zrobić człowieka. Kiedyś to chociaż filtrowano to w szkołach, a obecnie wszystkich korelujących wyfiltrowano do IT.
A takie manualne co tu pokazują to się po prostu staje za uczniem, łapie go za grabie i prowadzi te grabie siłowo. Aż dojdziemy do punktu gdzie nie trzeba się z uczniem siłować bo motoryka została przyjęta.
Z tym pokazywaniem to prawda - jak majster coś robi to wygląda, że to proste. Krawaciarzom się wydaje że to proste, aż im na urwał mać ktoś daje narzędzia i poleca to zrobić samemu jak takie proste & tanie. No a jak nie to krawaciarz przyniesie papieru albo sobie tanio z Chin kupi. Chiny się skończyły, ale do tego czasu majstry na wymarciu.
Krawaciarze będą teraz przekonywać youtuberów do pracy.
Efekty specjalne dzięki postępom magii zwanej grafiką komputerową są coraz bardziej nieodróżnialne od rzeczywistości odbieranej audiowizualnie. Jednak dopóki przekaz medialny nie jest w stanie oszukać zmysłów dotyku, węchu i smaku, można a priori zakładać, że to fake^^
Gdzieś widziałem testy robota Boston Dynamics, który “zziajał się”, bo miał niewydolny wentylator chłodzący to i owo. Tymczasem na filmie personel robi rzekome testy bez jakichkolwiek choćby środków ochrony indywidualnej. Ciekawe i zagadkowe. Co nie znaczy, że tak już a labach jest i tak dla reszty będzie wyglądała niedaleka przyszłość.