Przecież haplogrupy mają ostatnie zróżnicowanie najpóźniej w trzecim wieku ne.
Zapewniam Cię, że ten co żył jakie 21 wieków temu też był ich potomkiem. Z lasu nie wylazł.
W złą stronę myślisz.
Chodzi o to, że inni ich potomkowie gdzieś przepadli. Wychowywali cudze dzieci, nie mieli dzieci, dzieci poległy albo…
I to jest najciekawsze - mieli wyłącznie córki w choćby jednym pokoleniu? Y nie miał kto dziedziczyć?
Ale jednak - najwidoczniej jesteśmy bardzo konkurującym wewnętrznie gatunkiem. Rozrzut w populacji większy od rozrzutu między populacjami. Dla przykładu rozmiar czaszki australoptoka i sapacza średnio się różniły, ale w populacji te rozrzuty się dość poważnie pokrywały. Spokojnie można było znaleźć takich piteków z czachą pojemniejszą od wybranych sapaczy (kiedy występowało zróżnicowanie).
A mimo to żaden pitek nie dotrwał do dziś.
Jesteśmy ludźmi z planety pokrytej wodą. Wojna jest naszym domem.
My to znajdziemy swojego wspólnego najpóźniej około 13 wieku. A tak bardziej gdzieś ze 3 wieki temu raczej byliśmy kuzynami. Na więcej luzu matma nie pozwala. No chyba że jesteś wysokim murzynem, nie rudym i dopiero przypłynąłeś pontonem.
Wszyscy obecnie żyjący z takiego co żył 21 wieków temu - innych nie ma już. I z jednej matki która żyła niedługo później. Inne nie przeżyły.
W obu wypadkach potrzeba takiego zdarzenia jak ojciec bez syna (Y nie przeleci) i matka bez córki (mitochondrialne nie przeleci). Jeśli do tego weźmiesz kwestię kulturową (chłopcy na rolę, dziewczynki do wora, wór do jeziora) to jest tyle filtrów, że matematyka może mieć rację, a biologia wymaga badań jak do tego doszło.
Sto lat temu mogli żyć potomkowie innych, ale być może mieli córki, nie mieli dzieci, dzieci pomarły na jakąś chorobę, były słabowite względem pozostałych z jakiegoś takiego powodu albo mniej płodne. Dziś już nie żyją.
Oczywiście jeśli zejdziemy niżej to po wskaźnikach widać, że cały homosapacz wywodzi się z 5 lub 6 samców i maks 26 samic. Łatwo pod alfabet łaciński samice wpadają. Ale później oni wsobnie wytwarzają całą populację i są wąskie gardła.
Prawdopodobnie mamy skrzywiony bias tym że monogamia, że samica ma coś do powiedzenia etc. Ale to może być eksces teraźniejszości.
Wcześniej to mogło się sprowadzać że dopadało się babę i niewoliło do skutku (do nieudanego porodu) przy okazji stając na wysokości zadania wobec populacji bab lokalnych.
Przynajmniej połowa samców nie ma dzieci. Można oczekiwać że przynajmniej 80% dzieci pochodzi od 20% samców.
Nasza eksplozja demograficzna miała miejsce w ciągu ostatnich stu lat. To mogła być rzeźnia rozrodcza prowadząca do zróżnicowania jak w monokulturze łaciatych mlekodajek.