LLNL’s experiment surpassed the fusion threshold by delivering 2.05 megajoules (MJ) of energy to the target, resulting in 3.15 MJ of fusion energy output, demonstrating for the first time a most fundamental science basis for inertial fusion energy (IFE)."
Wygląda na to, że się udało.
1:0 dla ludzkości.
Śledzi ktoś ten temat uważnie?
Jakie stoją jeszcze przed Homo sapkami wyzwania, by można było zbudować elektrownie?
Dlaczego dookoła tego projektu kręci się tylu wojskowych?
Tak. I jedyne co to oznacza, że w ogóle uruchomili. Ale jest strata energii netto. Nikt jeszcze nie doszedł na plus. Są podejrzenia, że bez grawitacji to się zwyczajnie nie zdarza.
A jeszcze trzeba wyjść na brutto z plusem. Na razie to jest poza krawędzią badań.
Takie żeby to dało więcej na output niż żre na zapłon.
Ponieważ cała komora po odpaleniu to są bardzo niebezpieczne odpady. A ze względu na użyte do osłon materiały są to odpady dające się zastosować złośliwie.
Bo się nie interesujesz. Na zjeździe w Berlinie pytano mnie właśnie o te elektrownie to zacząłem wyjaśniać z czym tam jest problemik na problemiku. To tylko hype.
Naturalne reaktory pod rozpad na planecie istniały więc nam też się udało, bobry budują tamy więc nam też się udało. Ale najmniejszy naturalny reaktor na fuzję na planecie nie występuje, ponieważ wtedy przestajemy klasyfikować to jako planetę^^
W Niebie nadzieja, tam wzrok nasz spogląda^^
Są w lesie jeszcze bardziej niż cała reszta.
Oni tylko dokonali zapłonu.
Błysku.
Inni mają już podtrzymanie procesu ponad kwadrans (akurat Czajniki). Ale co z tego jak netto w plecy, czyli podtrzymanie ognia wymaga zasilania z innego źródła i nie daje więcej niż się wkłada?
A cała konstrukcja robi się od tego mocno aktywna.
Serio przedruki z ekonopatologii?
Może połączymy forum z komunistami?
Ja ich nawet zapraszałem do nas na zjazd i zwrot kosztów, bo to mogą być gołodupcy, ale nie chcieli.
Słuchy mnie doszły, że młodzieżówka ostatnio nawet jakiś zorganizowała, ale mnie nie zaprosili, bo jestem starym dziadem^^
Od organizowania mamy tu młodych, dynamicznych, to ich trzeba pytać. Odgrażali się że i owszem, loco jak poprzednio.
EDIT:
Ja to w sumie jakąś odznakę dostać powinienem, że udało mi się ich zmotywować do wykonania pracy dla nas, aby @Bogdan6969 dobrą i jakościową odpowiedź dostał
Jeśli kogoś to interere, to od początku roku przestoje na starlinku spadły ponad 20krotnie.
Przed 21:00 9 lutego 2022 o regularnych porach (jakieś 8 razy na dobę na krawędzi inklinacji slinka) były przerwy od 2 do 5 sekund w dowożeniu sygnału (antena wtedy przestawiała się o poważny kąt na nowe źródło, które chyba jeszcze nie wisiało tam gdzie powinno i była seria korekt).
W środę: https://spaceweather.com/archive.php?view=1&day=09&month=02&year=2022
się wszystko zaczęło kochać i systiema zaczęła słabnąć (wiadomo - Putuś wywołał burzę geomagnetyczną, żeby nałobuzować w łączności, nie tylko slinki się wtedy wywaliły gdyż podglądacze SAR:
chodzą na jeszcze niższych orbitach i wyższych inklinacjach, a im wyższa inklinacja tym bliżej źródeł emisji z zamieszkanego dipola). Czyli na pewno Putuś^^
Z dnia na dzień sytuacja się pogarszała, aż do regularnego braku przekaźnika przyzwoicie nad horyzontem przez blisko pięć minut i konieczność resetowania urządzenia (a tak jakby to ono nie ma pstryczka, co oznacza, że trzeba wyjąć i włożyć kabel zasilania, albo podłączyć sobie pstryczek we własnym zakresie).
Zacząłem wtedy wygrażać Niebu^^
Niby zaczęli to naprawiać, ale jak to zwykle w grafach (sieć łączności) nic to nie daje do (a tu @Koncereyra lepiej ogarnia; bo ja sobie sam rozgryzłem randomy jak byłem mały na potrzeby własne i uważam że przyjęta konwencja zapisu jest o kant chowając nieścisłości pod dywan; ale to częsta przypadłość, że sobie ktoś własny zapis trygonometryczny wymyśla zanim mu powiedzą w szkole, że to już ogarnięte):
Zaznaczę że emergentność zjawisk w grafie została rozgryziona dopiero w 2020-2022. Wcześniej było to upraszczane dla dolnej granicy dla przypadków gdzie dolna z oczekiwaną jest zbieżna.
W wakacje musieli dostać cyferki od USAFu bo zaczęli obniżać ceny (szczególnie na obszarach zainteresowania armii demokratyzującej wydobycie) i w ciągu ostatnich dwóch miesięcy przekroczyli próg uporządkowania. Teraz mam przestoje po 100milisekund co kilka godzin i jeden na dobę w okolicy 200.
Antena nie obraziła się na 17st mróz (a kobicie samochód się obraził i musiała przesiąść się do prawdziwego).
No to przynajmniej wiadomo ile wierzchołków trzeba wrzucić na graf, żeby objąć do przetestowanej inklinacji jakieś ciało aby ograniczyć wożenie się z telekomem na każdej platformie.
335 zł/mies. przy jednorazowym koszcie sprzętu wynoszącym 2 200 zł.
Akurat spojrzałem na mapę i “mój” obszar jest ciemnoniebieski “Lista oczekujących” ^^ Na szczęście mieszkam blisko cywilizacji i światłowód dowieźli.
Ale są inne miejsca gdzie czasem przebywam, zasięg jakikolwiek jest tam symboliczny a okno na świat by się przydało. Dlatego zastanawiam się.
Takie tokarki z przekładniami pasowymi to dziś sprzęt dla zegarmistrza. Ostatnią całkiem malutką (szwajcarską) sprzedałem ze cztery lata temu.
A to na zdjęciu to jest prawdziwa tokarka, nie rzeźbiona, tylko zalana farbą strażacką.
tamna dole bylo sobie napisane, ze przekladnia pasowa zasilana byla wodna turbina z okolicznego strumienia - przekladnia jakas zebata i nawet chyba bylo zasilanie parowe w zimie, kiedy strumien zamarzal…
To raczej oczywiste, kiedy nie widzisz tam silnika^^
Jest mocowanie pasa podłączanego krzyżowo “do sufitu” (zasilanie mechaniczne biegło wtedy wałami nad sufitem i zarzucało się na nie pasy wprost lub na krzyż zależnie od kierunku sprzężenia jakiego potrzebowałeś, jak ktoś nie umiał to potrafiło urwać rękę, ale nie było to jakoś szczególnie skomplikowane, tylko taki myk, że przecież nikt nie wyłączał silnika na czas sprzęgania; chwilę minęło zanim wymyślono jak zamontować tam sprzęgło kłowe ślizgane po wale dokładnie takie jak dziś używane w lego technics tylko duże i drewniane).
Na bardzo podobnej tokarce (tylko z przekładniami zębatymi, a nie pasowymi) pracowałem jeszcze w 2015 gdzieś pod Edynburgiem. No i nie była parowa - silnik elektryczny miała^^
Ale konstrukcyjnie to nic się w tym nie zmieniło przez stulecia. Nawet szafki w stopach dalej są tak samo robione - znaczy dobre było i nie trzeba psuć. Konserwatywna branża.
Cała różnica, że jak silnik jest w maszynie to nie trzeba się tak szczypać z przykręcaniem jej do podłogi (choć takie małe to akurat trzeba). Za to chińszczyzna pudrowana na jewropejskość (doosan) ma tak lekką konstrukcję, że potrafi zasuwać po podłodze i jednak trzeba przykręcać.
Formalnie to mogą sobie mieć nawet zarząd w San Escobar. Ważne jest kto dostarcza miękką i badziewną konstrukcję ze stali, zamiast jak nakazuje tradycja ze sztywnego żeliwa i kutej stali.
W porządnym sprzęcie wystarczy jedna oszczędność, żeby stare majstry sarkały na sodomię i gomorię.
No to chyba komuś się targety pozajączkowały bo sprzedawanie maszyn do produkcji maszyn, z nadzieją że kupią więcej zamiast sobie sami wyprodukować niepsujące jest skrajnym optymizmem.