Wysyłacie do RAV (szwajcarski urząd pracy) pilne wezwanie do dostarczenia wam koszernego lekarza z kompletem kwitów i z terminem 90 dni realizacji. Jeśli RAV nie dostarczy wam lokalsa napuszczacie kantonalną biurwę zdrowotną na kantonalną biurwę z pośredniaka.
A propos: a weź i się zarejestruj w RAV. Masz do tego zdaje się prawo skoro masz prawo pobytu. Nie chodzi tu o zasiłek, chodzi o szukanie Ci roboty przez biurwę.
Odwróć biurwie kota ogonem, przekieruj ból tam gdzie on powstał.
Może jakieś południe Europy? Lekarz to sobie zawsze poradzi.
Takie ‘złote rady’ i sugestie z mojej strony… To co piszesz od dawna brzmi znajomo.
Po co się kopać z koniem, jak on już padł dawno.
Nie zglądam Ci w kieszeń, ale zgaduje, że nie musiałbyś nawet pracować parę miesięcy. A jak ludzie się dowiedzą, że jesteś lekarzem to sami przyjdą, bo zdrowie jak seks. Sprzedaje się samo.
do naszego medyka ludzie nie tylko przychodzą (25% sukcesu w tym zawodzie) ile wracają (następne 25% sukcesu).
A nawet walą do niego w ciemno ale z polecenia. A to jest 50% sukcesu w tym zawodzie.
Nasz medyk jest zagrożeniem systemu opieki zdrowotnej bo potrafiłby sobie bez niego poradzić.
A to już jest niewybaczalna herezja z punktu widzenia kasy chorych oraz jego własnego korporacyjnego samorządu. Medyk to antysystemowy wywrotowiec.
Był ostatnio ten u mnie co mu znamię na przedramieniu wyciąłem. Okazało się planoepithelkarzinomem i musza ciąć więcej.
Przyszedł z łapówka. Dostałem 200 chf w kopercie za fatygę za to ze od razu wyciąłem .
Odkad mi zone wygryziono z managerstwa to zaczyna sie w pracy robic dziwnie.
Pracujemy w roznych miejscach, oddalonych o ponad 25km ale…mamy tych samych przelozonych. No i mi przelozony zony zaczyna fikac. Ma to szczescie, ze jestem stary i zgnusnialy, bo 10 lat temu dostalby strzala i wiedzialby ze z poludniowcami i poliniakami sie nie zadzira, bo oni sie w tancu seksualnie nie stosunkuja.
Zrobilem termin na srode, 30.11.22 przez kadry i mam zamiar mu powiedziec jedno zdanie -
ich komme mit Ihnen gar nich klar/ We don’t get along, to put it mildly.
Sytuacja sie zaostrzyla po tym jak jeden z pacjentow podrobi lmoja recepte na benzodiazepiny. Wyszlo w aptece no i kazalem pacjentowi wypatatac - naruszenie zaufania, ma wiecej nie przychodzic.
Moj szef uwaza, ze tak nie wolnoi,zew powinienem pacjenta zaprosic na rozmowe i z nim fgadac. Wiec szefowi powiedzialem - acha, dazu noch einen Kaffee und Kuchen und bestimmt noch blasen lassen. ( dla nierozumiejacych - moze na kawke i ciastko i laske zrobic.
No wiec nie do konca rozumiem sie z przelozonym, bo innymi slowy - wcale nie chce sie rozumiec w znaczeniu wymiana pogladow…
Bo wymiana pogladow z szefem powinna wygladac tak ,ze wchodze ze swoimi, wychodze z pogladami szefa. A ja mam to w dupie.
Szefowi dozwalamy mieć opinię, ale nie zmuszamy do pozostawania szefem.
Dziesięciu innych czeka na jego miejsce za bramą.
Na temat podrabiania recept powinna z nim porozmawiać prokuratura?
A może zgłoś?^^ A może żona zgłosi? Wszak jest czujną obywatelką, bo Ty to tam jesteś podpadnięty.
To pierwszy etap.
W tym wieku może być już tak, że w interesie wszystkich razem i każdego z osobna jest aby szef wyszedł z Twoimi poglądami.